Sunday 6 February 2011

Moje pierwsze "wyjście" cz2 - prawie tam

Chrapię, śpię, jestem świadomy... mantra utrzymała mnie przy świadomości, słyszę jak chrapię :), śpię głęboko, koncentruję się na oddechu, co dalej, jestem świadomy, czy mam coś zrobić, czy samo sie będzie dziać...
podniosłem głowę, patrzę na swoje ciało, dość ciężko oddycham, jestem przeziębiony, czuję, że powoli się odizolwuję od ciała, patrzę na ten worek mięsa trochę z politowaniem, odpływam, jestem świadomy, jestem świadomy, łapie mnie jakiś wir, jak wpadanie w filmach sf w nadprzestrzeń ale to doznanie niefizyczne, bez migania gwiazd i światła, może to uczucie jakie można mieć gdy się rodzimy, nic nie wiemy, nic nie znamy, wszytsko jest takie nowe. Nie oddycham, nie muszę oddychać, nie potrzebuję tego przecież, ale czy moje ciało oddycha, to nie ma być podróż w jedną stronę, ogarnia mnie panika, duszę się, moje ciało się udusi!!! Mam jakieś dziwne doznania, na szczęście jesem teraz gdzies na pograniczu ciała i astrala, czuję, że wór z mięsem dyszy, chrapie, śpi, więc się uspokajam, wychodzę, przewracam się na bok. Czy to astral się przewraca na bok, czy przewracam się z ciałem? Leżę na krawędzi łóżka zaraz będę spadał na podłogę, nie boję się, że spadnę i się potłukę, obawiam się, że spadnę i się rozczaruję, trudno spadam, zaraz będę weidział, czuję jak lecę na glebę, spadam....

No comments:

Post a Comment