Wednesday 17 October 2012

Zaprogramowany LĘK?

Jak widać nie mogę się zebrać aby coś napisać, a związane jest to z brakiem wyjść. Brak wyjść jest związany z niechęcia do wychodzenia niż niemożliwością.
Skąd ta niechęć? Przecież tak dobrze mi szło...

Niechęć - to strach, który jakoś mi się wprogramował, a może go po prostu odkryłem i wydobyłem z warstwy nieuświadomionej. Może nie jakoś tylko przez pewne doświadczenie.
Zawsze miałem pewien dreszczyk emocji przy wychodzeniu w oobe i jakiś strach ale nie bałem się go przezwyciężyć, nawet po dość męczących doświadczeniach oobe.
Tym razem to nie OOBE ale Ayahuaska...
No cóż, chciałem to dostałem - miałem 3 sesje z Aya (wcześniej nie miałem żadnych doświadczeń z takimi narkotykami ani LSD, Psylo etc) prawie 2 m-ce temu.
Byłem dobrze przygotowany, sesje pod względem fizycznym przeżyłem niemal wzorowo - psychicznie było bardziej obciążające.
Tu moja refleksja OOBE vs Aya

1. W OOBE czuję się bezpieczniej, mam wrażenie że mam bardziej czystą świadomość, przy Aya mam wrażenie jak coś mi się dokleja (jakaś osobowość/duch Aya, mam nawet takie wrażenie przy Marihuanie) i przedstawienie nie jest do końca "moje", nie mam tzw. pełnej WOLNEJ WOLI! (moja interpretacja jest taka, że już przez samo przyjęcie narkotyku wyrażam pozwolenie - akt woli, na wpuszczenie jakiegoś bytu, tu "ducha ayahuaski" aby mnie zabrał w podróż, w oobe najpierw wychodze a później rozmawiam z duchami.)

2. Wglądy, wizje, wnioski po Aya bardzo treściwe i wartoścowe, choć doświadczenia były raczej trudne (np. przeżycie własnej śmierci, dehydracja ciała w glebie, rozłożenie i rozsypanie się ciała w proch w glebie), nie przeżyłem żadnych tzw. miłych chwil w Aya, raczej ciężkie, mroczne, jakieś takie obce i zimne, a jak były kolorowe i wzniosłe to raczej odczuwałem je jako plastikowe i mdłe - to mnie chyba rozbiło. Nie mam zamiaru ani potrzeby wyruszać razem z Aya na kolejną wyprawę - ogólnie to co zrozumiałem to to że liczy się TU i Teraz oraz Kreacja a nie iluzoryczne wyprawy w nieznane.

3. Natomiast wiedziałem, że zostałem ZABLOKOWANY przez Aya w tym doświadczeniu w pewnej przestrzeni. Nie mogłem wyruszyć dalej niż obszar związany z ludzkim życiem (ludzka karma -narodziny, śmierć, przestrzeń pośmiertna ale jakaś niezbyt odległa energetycznie od ludzkiego losu, nawet bliski kosmos), mimo, że miałem chęć, wolę i próbowałem "walczyć" to podczas tego doświadczenia w przestrzeni astralnej trafiałem na swego rodzaju zasieki, jakby niewidzialny pas asteroidów poza orbitą Ziemi (to w przypadku gdy chciałem zwiać w kosmos od ziemskiego Ego, no może nie zwiać ale odlecieć, zwiedzić coś innego), a z innej strony jak chciałem to ugryźć to byłem uwięziony jakby w bańce odradzania się - wizja gorejącego astralnego trupa, cierpiącego męki piekielne.
Wcześniej byłem karmiony pięknymi, kolorowymi wizjami wzlotu do "nieba" i "bogów", byłem jednym z nich, zasiadałem na tronie, obserwowałem proces narodzin, tworzenia życia, ale to była takie cukierkowe i plastikowe (raczej ta wizja mnie mdliła jak przesłodzona landryna niż wywoływała piękne uczucia w sercu) i gdy "olewałem" te wizje, chciałem zobaczyć szerszy wgląd we wszechświat - dostawałem BANA!
Pojawiały się powyższe wizje blokujące czy to podróż w kosmos czy w głąb siebie. Byłem w BAŃCE!
Na zewnątrz ograniczały mnie jakieś sztucznie stworzone pasy astralnych asteroidów/zasieków na orbicie, a wewnątrz cykl narodzin i śmierci oraz w przypadku rezygnacji z tego wizja "męki piekielnej".
Dobrze że mam blog, jak to się przeleje na słowo pisane to pomaga, wyrzuca się po części tę ciężką energię z siebie, coś się wewnątrz rozświetla! Rodzi się niezgoda na BAŃKĘ! Tak - chcę konfrontacji!

4. W OOBE niczego takiego nie doświadczyłem, były to w miarę zrównoważone wizje, a może NIE! - raczej tylko spokojne bez zmagania się ze śmiercią i trudnymi tematami - unikałem ich, tworzyłem swoją bańkę bezpieczeństwa, a Aya dała mi możliwość doświadczenia na odwrót - zostałem włożony do mojej ANTYBAŃKI bezpieczeństwa, ta bańka stałą się odwrotnością komfortu. Dopiero teraz sobie to uświadomiłem.

Tak, więc nie widzę na razie sensu w wychodzeniu w OOBE dopóki nie nabiorę sił aby skonfrontowac się w OOBE z wizjami które miałem zaaplikowane w Ayahuasce. Chcę być gotowy na doświadczenia w pełni, a nie izolować się od cięzkich tematów - w końcu to też PRAWDA, a prawda jest najważniejsza :)
Wiem, że do póki nie będę gotowy na taką konfrontację to reszta to tylko zabaweczka.

5. Czy ten lęk jest prawdziwy? Czy został mi tylko wprogramowany?
Uważam, że jest prawdziwy, został wprogramowany przez całe moje życie kroczek po kroczku przez środowisko, religie, styl życia etc, wypłynął po prostu do warstwy uświadomionej, wcześniej był tylko negowany i wypierany, uważałem, że go nie ma, że się tego nie boję.
Lęk ten to:
- obawa przed spotkaniem innych cywilizacji/istot.energii kosmicznych, strach przed ich tzw. negatywnym wpływem i przed całkowicie inną/nieznaną koncepcją życia
- strach przed śmiercią i utknięcie w nieświadomym kołowrocie karmy i bezsensownych, nieświadomych żywotów
- strach przed zawieszeniem się mojej świadomości/duszy po śmierci w "martwym piekielnym punkcie wiecznej wegetacji i cierpienia niefizycznego"

Mam więc poważne wyzwanie i chyba o to chodziło, bo wcześniej już nie widziałem sensu w tych podróżach. Jeszcze nie wiem kiedy to nastąpi ale wiem, że nastąpi albo w OOBE albo po śmierci.
Wierzę, że w OOBE i bedę jeszcze to mógł tu opisać i wydobyć się z bańki.