Wednesday 30 January 2013

3 Doświadczenia w OOBE

Dziś mi się ciężko spało, oj ciężko.
Wieczorem strzeliłem sobie technikę na LD i nie mogłem zasnąć przez 1,5h :)
Jakoś drzemałem i drzemałem z kilkoma przebudzeniami, ale nic się nie działo.
Przed 5 rano musiałem wstać, toaleta,  napiłem się i wróciłem do łóżka. Stwierdziłem, że strzelę sobie jeszcze raz technikę na LD. Strzeliłem sobie i znowu nie mogłem zasnąć, zdecydowałem, że może OOBE się uda. Przebudzałem się przez 30min i zacząłem relaksacje. Relaksacja elegancko, śmigam do Focus10 i sobie leżę, przypominając sobie od czasu do czasu mantrując "Jestem świadomy".
Na wyjście ustaliłem sobie pytanie "Kim Jestem?"
Po 30 min. (wiem ile minęło bo sąsiedzi mają zegar który wybija godziny :) ) dryfowania w relaksacji na plecach przeszedłem do mojej pozycji do wyjścia - lewy bok.
Leżę wygodnie, coraz bardziej się zapadam, czuję, że już jestem w hipnagogach.
Tu przeżywam moje pierwsze (1) ciekawe doświadczenie.
Mam pełną świadomość, że to doświadczenie przed senne, mentalne. Stoję w łazience (nie mojej) i przeglądam się w lustrze, czuję się jakbym był dobrze skuty alkoholowo, po niezłej flaszce. Przeglądam się w lustrze, przymrużone oczy, zamulone alkoholem, kołyszę się na nogach. Co najciekawsze wiem, mam świadomość, że to tylko doświadczenie mentalne, że jestem w takim przedsionku snu, a moja śiwadomość pozwala mi to odczuwać. W pewnym momencie w łazience tyłem do mnie pojawia się postać dziewczyny w białej koszuli nocnej, ciemnych, długich włosach, stoi odwrócona do mnie plecami - jak jakaś mara senna, wtedy moja świadomość mnie wyprowadza z łazienki/przedsionka i czuję, że już wystarczy tego doświadczenia, jakby mnie ktoś za rękę wyprowadzał (takiego zapijaczonego :)) Odzyskuję standardową świadomość i wiem, że wchodzę w fazę wyjścia do OOBE.
Leżę chwilę w ciemności i zaraz zaczynają się wibracje, dość delikatne, o dziwo dziś nie słyszę muzyczki.
Po chwili wibracje się kończą, wiem, że jestem na granicy mentalno-astralnej, ale nie jestem czy już powinienem wyskakiwać, bo wibracje jakieś delikatne były ale mam wrażenie jakbym tak lekko się unosił. Nie tracę więc czasu i roluję się z łóżka. Dziś znów strasznie gumiasto i to od samego początku, ale udało się i wyszedłem.
No dobra co ja mam tu do zrobienia? Sprawdzam dostrojenie, dość słabe, oglądam dłonie - jest ok, wyglądają normalnie (dziś mają 5 palców :)) są koloru "mglisto lekko błyszcząco szarego". Liczę nawet sobie palce u obu rąk, ok wszystko się zgadza, ale dostrojenie pozostawia wiele do życzenia, może to przez zbyt szybkie wyjście? Nie wiem, następnym razem muszę chyba inaczej wyskoczyć. Jestem w pozycji przykucniętej, wołam opiekuna, MTJ-ta. Wołam mentalnie, tak jak normalnie woła się w myślach, a za chwilę staram się i wołam tak jak na jawie zwyczajnie krzycząc. Jest wyraźniej i jakoś tak bardziej doniosle ale i tak wiem, że to wrażenie znacznie różni się od tego na jawie. Wołam jeszcze ze dwa razy "Kim Jestem!?".
Nagle przechodzi mi przez świadomość, czy się tego nie boję? Mam co do tego pewne wątpliwości i tu pojawia się drugie (2) doświadczenie. Słyszę jak mi się wydaje niemiły bulgoczący można by nazwać demoniczny dźwięk/głos. Mam lekkiego pietra i jest to nieprzyjemne, natomiast uświadamiam sobie, że skoro jestem w świecie wyobraźni to jest to tylko moja kreacja. Moja pewność wzrasta a niewyraźny bulgoczący dźwięk wykształca się w coś bardziej mi znanego - to jakaś indiańska/szamańska pieśń, może wiersz śpiewnie opowiadany. Niestety nie rozumiem ni w ząb języka i odpuszczam ten szczegół. Zauważam, że w wyciągniętych przed siebie dłoniach na palcach wskazującym i środkowym obu rąk (trzymam je jak czarkę z wodą) pojawiło się białe, może z lekką poświatą niebieskiego, światło - taki płomyk, ale taki który również oświetla od wewnątrz (!) moje palce. Tu pojawia się moje trzecie (3) doświadczenie. Dumny z tego jak wcześniej udało mi się przekształcić nieprzyjemny dźwięk w coś bardziej zrozumiałego postanawiam rozjarzyć światło do większych rozmiarów, postanawiam zrobić to siłą woli. Wyrażam taką wolę i dmucham na moje dłonie tak jak się dmucha w żar ogniska aby wzniecić ogień. Chuch....
Poleciało dmuchnięcie aż miło, ale co to? Nic się nie wydarzyło! Kurcze czuję się rozczarowany, nie udało mi się, jak to? :)
Nie miałem sposobności popracować więcej ze światłem, bo mnie coś z fizyka zaczęło wybudzać i skończyła się zabawa.
Podsumowując, doświadczenie (2), to muszę jeszcze bardziej otworzyć się na doświadczenie, które mnie spotyka w OOBE, te nieprzyjemne również, aby nie dać się zdominować przez strach, ale wykazać się nieanalizującym dualistycznie zrozumieniem, wtedy świadomość szuka bardziej adekwatnego wyrazu na przekaz aby był on zrozumiany przez mój rozum.
Co do doświadczenia (3) to chyba dużo pracy przede mną jeżeli chodzi o modyfikację moich snów wg mojej woli i może nie czas aby wszystko zmieniać, a raczej trzeba iść w kierunku zrozumienia.

Friday 25 January 2013

Dom i Domownicy

Zebrałem się w końcu do wyjścia, z nowym rokiem, nowym krokiem.
Ostatnio ustawiałem sobie budzik aby wyjść w systemie 4+1, ale jakoś nerwowo spałem i budziłem się kilka razy przed budzikiem, co powodowało, że ostatecznie go wyłączałem i rezygnowałem z wyjść.
Tym razem obudziłem się elegancko po ponad 4,5h snu bez budzika i byłem dość wyspany. Taka sposobność to naturalny głos aby wyjść. Tak też zrobiłem.
Najpierw wybudzenie - najlepiej na mnie działa 4,5h+0,5h, więc 30 min wybudzenia, potem relaksacja, na boku. Było ok, niestety po około 30min. musiałem się lekko poprawić, ale jak się poprawiłem czułem że jestem na dobrej drodze...
I tak też było, po chwili czułem, że się zbliżam, pojawiały się hipnagogi, przebiłem się przez nie i zaczęła się sączyć w dali muzyczka, jak sobie ją uświadomiłem wiedziałem, że czas się powoli zbierać. Nastąpiły wibracje, poczułem tylko przez chwilę, że to nie jest przyjemne doświadczenie i nie chciałbym w czymś takim zastygnąć na wieki. Gdy wibracje złagodniały wiedziałem, że wszedłem poza dostrojenie materialne i pora wyskoczyć z ciała. Najbardziej lubię na okrętkę tak jak kłoda w wartkim strumieniu. Tak też postąpiłem, pół obrotu poszło żwawo natomiast kolejne o dziwo jakieś "zaklejone" było. Przetoczyłem ostatnie pół obrotu jakbym naciągał kauczukową linę. Wyszedłem na podłogę, ale musiałem wyjmować powoli członki ciała bo ugrzęzły w gumie. Gdy już się uporałem z nogami i byłem wolny zacząłem proces dostrojenia - spojrzałem na moje dłonie...
Oj widzę, że fazunia słabiutka, dłonie mizerne jak jak szare mydło, jakieś 3 palczaste - ogólnie słabo. Wprowadziłem parę ćwiczeń: pocieranie rąk o podłogę - zrobiło się lepiej, natępnie oklepywanie dłońmi ud. Faza lepsza ale nadal dość średnia. Postanowiłem jednak, że to pierwsze wyjście od dłuższego czasu wiec nie będę marnował energi na walkę o dostrojenie, czas coś doświadczyć.
Zmieniłem trochę strategię zabawy w poza, bo poprzednie razy to wychodziłem i biegłem, leciałem, skakałem jak dzikus spuszczony ze smyczy, chciałem polecieć gdzieś jak najdalej, teraz chcę doświadczać bardziej szczegółowo każdego elementu który mnie otacza, bo nie ma sensu nigdzie biec i lecieć, bo wszystko się wydarza tam gdzie jesteś, więc postanowiłem zrezygnować z "pseudo dalekich" wycieczek i skupić się na otoczeniu.
 Stanąłem przy łóżku i przyglądam się śpiącej żonie - zacząłem ją wołać, hej obudź się, obudź! Nie reaguje, więc siłą woli ściagam z niej jej astralną kołdrę. Przebudziła się i usiadła.
Kim ty jesteś? - pytam ją
- Jestem twoim opiekunem (lub określenie o podobnym sensie)
Trochę się zdziwiłem, ale wbrew pozorom nie aż tak bardzo.
- Powiedz mi coś w świetle miłości - zwróciłm się do niej.
- Zmiany są spowodowane YZXYZ - odpowiedziała, ale nie zrozumiałem ostatniego słowa
- Powtórz, bo nie rozumiem
- Zmiany są spowodowane YZXYZ - odpowiada.
Nadal nie rozumiem. Ja zwracam się do niej jakby w sposób zwerbalizowany, ale ona odpowiada mi jakby szeptem w moim uchu. Podchdzę do niej i mówię aby mi to powiedziała na drugie ucho bo szepcząc mi do tego (chyba lewego, ale straciłem orientację) nic nie rozumiem.
- Po...... (czuję jak słowa zamierają mi w gardle a usta zarastają jak podczas przesłuchania Neo w matrixie)
staram się przekazać słowa myślami. Jakoś poczło ale czuję, że dziś nie rozwinę bardziej tej umiejętności. Przytulam się więc - jest przyjemnie.
Idę do salonu. Za sofą chichocząc bawi się w chowanego moja córka. Łapię ją i się śmiejemy, przytulam ją i mówię, że to z miłości - energia jest wybitnie przyjemna  i piękna. Gdy spoglądam na korytarz widzę moją córkę jak teściowe ją ubierają i przygotowują do wyjścia z domu, a jednocześnie siedzi ona ze mną na sofie. Ciekawe zjawisko. Idę na korytarz przyglądam się temu.

Tak na marginesie, wcześniej już będąc w sypialni zaobserwowałem zjawisko, że przestrzeń jest wypełniona wszelkimi "bytami" tylko sposób dostrojenia izoluje mnie od nich jak jakaś kurtyna z folii, natomiast mam świadomość, że eter jest wypełniony wrzawą wszystkiego.

Będąc już w korytarzu mam wrażenie, że mamy gości, ktoś się do nas do domu wszedł z tej całej otaczającej mnie astralnej wrzawy. Ale nie przeszkadza mi to.
O jest lusto na korytarzu - strasznie mnie intrygują te lustra, mam jeszcze z nimi niedokończoną hsitorię, ale jeszcze nie jestem na to gotowy brakuje mi energi aby się przez nie przebić.
Podchodzę do lustra, wiem że obok mnie jest gość, który się dziwnie do mnie "szczerzy"(taki dziwny, sztuczny uśmiech, nie widzę tego, ale raczej to czuję). Spogladam do lustra i nie widzę siebie, później widze jakąś szarą mgłę w rozlanym kształcie człowieka, ale już wiem, że nic z tego nie będzie.
Wtedy czuję, jak "gość" zaczyna mnie obmacywać - Przytulmy się, tak miło, oj tak - zaczyna mnie głaskać, ale robi to w pewien nachalny sposób, jakby zrywając ze mnie energię, tak jakby mnie parzył tym dotykiem. Nie jest to przyjemne! Wyrażam akt woli, że nie życzę sobie takiego dotyku, ma spadać.
Wtedy zaczynam analizować, czy to jakiś mój wewnętrzny strach i obawa spowodowała, że gość tak zareagował, czy też byt sam w ten sposób zadziałał i wywołał we mnie taką reakcję.
Jestem na skraju wyjścia do ciała, waham się czy walczyć o fazę czy wrócić do ciała. Podejmuję decyzje, że wracam.
I wóciłem. Jestem w dobrym nastroju, spradzam zegarek - nie było mnie może z 10min.
Podsumowując - faza bardzo płytka, ale i tak dość dobra jak na moje fazy po dłuższej nieobecności. Do następnego!