Coś mnie ruszyło i obudziłem się dziś nad ranem - po trzeciej. Byłem dość rześki więc postanowiłem wejść w oobe, ale bez mocnego nacisku - jeżeli się uda to super, jak nie to też nie będzie tragedii. Dawno tego nie robiłem, więc nie spodziewam się rewelacji.
Rozpocząłem od relaksacji ciała leżąc na plecach - najpierw stopy, idę w górę, podbrzusze, splot, serce, klatka, ręce, ramiona, plecy, twarz, głowa i pełen luz w głowie. Po kilkunastu minutach zaczęły dobijać się jakieś myśli, ale patrzę nadal w ciemność, zacząłem odczuwać pewne napięcie - czuję, że odpływam w sen ale jakieś wewnętrzne napięcie aż mnie wciska w łóżko. Po kilku próbach relaksacji stan wciskania minął, ale również stan senny odpłynął. Zaczynam od początku. Patrzę w ciemność pod powiekami, po pewnym czasie pojawiają się lekkie przedsenne hipnagogi, postanawiam przejść do mojej ulubionej pozycji na lewym boku. Na lewym boku, po kilku chwilach zapadam głębiej w relaksację, jeszcze głębiej, zaczyna się coś dziać bo słyszę dziwne dźwięki, piosenki etc które na pewno nie dochodzą do moich uszu z zewnątrz. Przysłuchuję się dźwiękom w moim lewym uchu, zastanawiam się, czy to już czas aby spróbować wyskoczyć z ciała. Waham się, bo jest trochę inaczej niż podczas poprzednich prób, brakuje mi pewnego etapu. Mimo wszystko postanawiam zebrać się i wyskoczyć z łóżka - najwyżej się przebudzę.
Hops, podrywam się, wstaję, stoję w nogach mojego łóżka - uświadamiam sobie, że zrobiłem to i jestem w obszarze przy cielesnym. Czuję ciężar na ramionach, jakbym trzymał na nich kołdrę którą byłem przykryty - zrzucam ją. Mam pełną świadomość, że jestem w oobe, zachowuję pełen spokój, żadnej ekscytacji i przechodzę do ćwiczeń: oglądam ręce, zacieram je, klepię się po udach aby jak najlepiej się zakotwiczyć. Nie mam oczekiwań, robię po prostu swoje. Po pierwszej serii ćwiczeń, przesuwam się - lewituje do salonu, staję przy oknie balkonowym. Ćwiczę, widzę, że mam na lewym nadgarstku kolorowe sznurkowe bransoletki, dziękuję więc Swarogowi za opiekę i następnie postanawiam wyjść na zewnątrz, otwieram drzwi balkonowe i wychodzę. Wiem, że jestem we śnie, super kontrola, więc przeskakuję barierkę i spadam z trzeciego piętra na ulicę. Czuję się świetnie, mam pełną kontrolę świadomości, koncentruję się na chwili obecnej i podziwiam matrix w którym jestem. Idę wolno ulicą, z klatki schodowej wychodzi dziecko około 4 letnie, pogodne i uśmiechnięte. Zatrzymuję się, przyglądam mu się i pytam jak ma na imię. Nie odpowiada. Na ulicy pojawia się kolejne dziecko, odwracam się do niego, chcę zagadnąć, ale "czarodziejsko" znika.
Idę więc dalej, trafiam na jakieś podwórko, widzę małego kota, przyglądam mu się. Podbiega do mnie, ja go łapię, odkładam blisko mnie i wpatruję się w jego oczy. Ma dziwne oczy, nie kocie, faktycznie to nie są podobne do jakichkolwiek oczu - brązowe kulki z czarnymi dziurkami. Uważam, że to jakaś makieta i przestaję się nim interesować. Wokół mnie przybywa zwierząt, są przyjazne. Odmykam lekko drzwi do wielkiej stodoły, koło nóg przeciskają się 2 lub trzy wyżły, które idą ze mną. Przechodzę przez stodołę i staję w szeroko otwartych wielkich drzwiach stodoły wychodzących gdzieś na łąki i pola. Pełen spokój.
Tu mnie chyba cofa do ciała, wpadam w płytki sen, z lekką świadomością odbijam ponownie do oobe. Stoję przy łóżku, podnoszę szklaną butelkę, oglądam ją dokładnie, podnoszę do ucha, stukam palcem i nasłuchuję odgłosów. Odgłosy przytłumione, niewyraźne, daleko im do rzeczywistości. Czuję, że faza się wypłyciła, po kilku nie zapamiętanych elementach wybudzam się.
Czuję się wypoczęty i zadowolony, zapadam w sen.
Wednesday 17 December 2014
Thursday 6 March 2014
Pobudka w starym domu
Dziś miałem sen w którym wreszcie udało mi się uświadomić
sobie, że jestem we śnie. Natomiast mimo wszystko było to uświadominie, niejako
formalne, oznacza to że powiedziałem, że wiem, że śnię, natomiast z obecnej
jawnej perspektywy uważam, że mimo tej deklaracji, nie miałem pełenej
świadomości snu i czym jest nie sen. To tak jak na jawie mogę powiedzieć, że
moje życie to tylko sen, natomiast brakuje mi tej świadomości co jest po
przebudzeniu, co nie jest snem. W oobe, odczuwałęm świadomość 2 strony w sposób
bardziej konkretny, w tym śnie tylko jako deklarację bez pełnej świadomości,
pewnie trzeba będzie nad tym popracować.
Podczas tego snu byłem już chyba w dość płytkiej fazie,
sen był nad ranem i uświadamiając sobie, że śnię nieomal się budziłem.
O czym był mój dzisiejszy? To jakby powrót do korzeni, do
moich przodków – rodziców, babci (nie żyjącej), i do gromadzenia przez nich
zapasów. Byłem w pierwszym domu w którym mieszkałem w dzieciństwie, a reaczej
stałem przed domem. Pamiętam bardzo silne uczucie tęsknoty, płakałem z tęsknoty
gdy zobaczyłem w oknie wewnątrz domu krzątającą się moją babcie. Wiedziałem, że
ona już nie żyje i to tylko jej duch, wsponienie, nie zauważała mnie, ale ja
nie miałem bodźca aby popędzić do niej, coś mnie powstrzymywało, ale to nie był
strach, raczej pewne poczucie pozostawienia rzeczy swojemu biegowi, nie
ingerowania, wtrącania się w pewien naturalny ład. Zajrzałem do szopy która
była przybudowana obok domu – w szopie była naturalna toaleta z szambem oraz
składzik na węgiel, drewno etc. Szambo w toalecie było pełne – pomyślałem sobie
:“no tak, babci nie ma i nie miał się kto tym zająć.“ Rozejrzałem się się dalej
po szopie i zobaczyłem spory stosik węgla tak około tony, a obok tyleż samo soli
kamiennej w wielkich (jak kurze jaja) różowych kryształach. Zastanawiałem się
po co babci taki zapas soli w takich wielkich kryształach wyglądających jak kwarc
różowy. Później jeszcze spotkałem moich rodziców w jakimś magazynku. Najpierw
ojciec prezentował mi wielką beczę z benzyną/olejem opałowym, zapytałem się czy
to do ogrzewania, a on razem z moją matka zaczeli zaprzeczać, że to tylko od
czasu do czasu aby przepalić i było trochę prądu, jakoś tak dziwnie chaotycznie
tłumaczyli jakby chcieli coś ukryć. Stwierdziłęm w myślach, że ta beczka to
raczej za dużo na takie doraźne „włączanie prądu“, dodatkowo w magazynku
zauważyłem kilka takich wielkich beczek, jak się spodziewałem z podobną
zawartością. Następnie matka prowadziła mnie do domu, ja stałem na podwóżu i
dziwiłem się, że wyrosły tu bananowce i jakieś figowce, jak one przeżyły zimę. Matka
coś mi wytłumaczyła jak to byłoby oczywiste, ale ja nie mogłem się nadziwić.
Szliśmy dalej, minąłem drzewo z dziwnie zaminiętymi gałęziami w koronie, jak
jakiś warkocz na głowie dziewczyny, matka mi odpowiedziała jak nazywa się to
drzewo, tonem podobnym jak z bananowcami – przypominającym mi oczywistość którą
powinienem wiedzieć. Znalazłem się na podwórku obok szopy i wejścia do domu,
ale nie wszedłem...
Dalej już chyba zacząłem wychodzić ze snu. Wrócę tylko do
momentu w którym uświadamiałem sobie, że jestem we śnie.
Miałem dziwne testy, łapałem się za boki i pasek i u
mówiłem, że jestem we śnie – i co z tego J, głęboko oddychałem i tu niespodzianka! Pojawiała się
moją jawna świadomość, zacząłem słyszeć swoje chrapanie, senny oddech, ale to
powodowało, że się prawie budziłem i byłem w płytkiej fazie sennej. Ciekawe to
było, jestem zadowolony, że powoli pojawia mi się przebłysk świadomości poza
sennej w moim śnie, lecz to wciąż tylko przebłysk i raczej sugestia, że jest coś
poza snem niż pełna świadomość snu i jawy.
Subscribe to:
Posts (Atom)