Saturday 3 March 2012

Lustereczko powiedz...

Tak, tak, tak - tym razem poszło zadziwiająco lekko, ale o tym po koleii.
Technika 4+1, pobudka naturalna bez budzika, 3 w nocy. Tym razem pełen relaks, chyba po ostatniej sesji coś się przełamało. Zacząłem zapadać w sen, bez kontrolowania myśli, rozmyślania - miałem po prostu świadomość, że zasypiam. Gdy byłem już głębiej we śnie nastąpiło zasysanie przez strumień dźwięku, lekkie (a może mocniejsze) dreszcze/drgawki wiedziałem, że lecę w kierunku obe. Tym razem odpuściłem totalnie - niech się dzieje co chce, pełen relak, bez mantrowania etc.
Wiuuuu i mnie wyciąga tym razem wyszedłem kolejny raz inaczej niż zwykle, bez wytoczenia - raczej wysączyłęm się nad moje ciało, tak pod sufit. Nie spotkałem żadnego strażnika, żadnego zewnętrznego strachu, po prostu mój wewnętrzny dreszczyk emocji towarzyszący wyjściu.
Chciałem od razu skorzystać z mojej starej techniki kotwiczenia się w astralu - pocieranie rąk, dotykanie ścian, podłogi etc, rozpocząłem ale coś mi kazało przestać. Spojrzałem na moje ręce, wyglądały jakby były z jakiejś pomarańczowej energii, spojrzałem z góry na moje łóżko, ale nie zauważyłem swojego ciała, raczej jakaś ciemna mgła dam zalegała. Zgodnie z wewnętrznym głosem przestałem się kotwiczyć, coś mnie pociągnęło w górę i zacząłem się unosić, wyżej i wyżej, wyleciałem ponad budynek, leciałem przez chmury, wtedy zdałem sobie sprawę że jakieś gigantyczne dłonie trzymają mnie pod boki i to one mnie unoszą ponad chmury. W tym momencie poczułem wspaniałe bezpieczeństwo, taką ekstazę z przebłyskiem seksualnego podniecenia, ale to ustąpiło. Plecami jakbym wtulił się w coś/kogoś pozwoliłem mnie prowadzić...
Trwało to pewien czas, aż trafiłem jakby do naturalnego planetarium: miałem przed sobą niebo wszechświata na którym zacząłem oglądać gwiazdy, widziałem gwiazdozbiory, a nawet całe galaktyki (!!!), jakieś wydarzenia w skali kosmiczno/gwiezdnej były mi prezentowane - ja raczej zachwycałem się ogromem tego wszystkiego i tym że mam możliwość podziwiać całe galaktyki i inne elementy wszechświata na codzień nie widoczne gołym okiem. Uświadomiłem sobie, że działo sie do dość długo jak na moje pobyty astralne.
Gdy już się tym nasyciłem wylądowałem w jakim miejscu, małej wsi/osiedlu?, postaci która mnie prowadziła przez chmury już nie było, byłem sam.
Miałem plan aby w trakcie obe/ld przejść przez lustro na drugą stronę. Wiedziałem, że jestem w OSPUO, wszedłem więc do chaty - spotkałem w niej 2 osoby - to były boty - nie reagowały jakoś specjalnie na mie choć mnie zobaczyły. Postanowiłem więc się nimi nie przejmować. Znalazłem na ścianie dość wielkie lustro - spojrzałem w nie lecz nie zobaczyłem w nim mojego odbicia, tylko szara mgła. Zawołałem starszego mężczyznę (bota) z chaty aby i on się przejrzał. Zerknął do lustra, ale i jego odbicia nie było. Mężczyzna nie zareagował, więc kazałem mu się cofnął.
Stanąłem przed lustrem i zacząłem się wpatrywać, moje odbicie się pojawiło...
Podjąłem decyzję - wchodzę w to lustro!
Powoli zbliżyłem się do niego i zacząłem powoli zanurzać twarz w jego tafli - gdy zanurzyłem już całą twarz miałem wrażenie, że jestem po drugiej stronie, po drugiej stronie, ale w realu! Wchodziłem do mojego fizycznego ciała! Chwilę byłem jakby w rozkroku - trochę w realu, trochę w astralu. Dalej nie miałem możliwości się zastanawiać, bo przebudziłem się całkowicie w moim ciele fizyczny.

Lustrzana odpowiedź mnie nie usatysfakcjonowała i mam wątpliwości czy lustro z astrala prowadzi gdzieś głębiej, czy jest tylko drogą powrotną do ciała? Chcę to sprawdzić jeszcze raz przy najbliższej okazji.