Dziś miałem sen w którym wreszcie udało mi się uświadomić
sobie, że jestem we śnie. Natomiast mimo wszystko było to uświadominie, niejako
formalne, oznacza to że powiedziałem, że wiem, że śnię, natomiast z obecnej
jawnej perspektywy uważam, że mimo tej deklaracji, nie miałem pełenej
świadomości snu i czym jest nie sen. To tak jak na jawie mogę powiedzieć, że
moje życie to tylko sen, natomiast brakuje mi tej świadomości co jest po
przebudzeniu, co nie jest snem. W oobe, odczuwałęm świadomość 2 strony w sposób
bardziej konkretny, w tym śnie tylko jako deklarację bez pełnej świadomości,
pewnie trzeba będzie nad tym popracować.
Podczas tego snu byłem już chyba w dość płytkiej fazie,
sen był nad ranem i uświadamiając sobie, że śnię nieomal się budziłem.
O czym był mój dzisiejszy? To jakby powrót do korzeni, do
moich przodków – rodziców, babci (nie żyjącej), i do gromadzenia przez nich
zapasów. Byłem w pierwszym domu w którym mieszkałem w dzieciństwie, a reaczej
stałem przed domem. Pamiętam bardzo silne uczucie tęsknoty, płakałem z tęsknoty
gdy zobaczyłem w oknie wewnątrz domu krzątającą się moją babcie. Wiedziałem, że
ona już nie żyje i to tylko jej duch, wsponienie, nie zauważała mnie, ale ja
nie miałem bodźca aby popędzić do niej, coś mnie powstrzymywało, ale to nie był
strach, raczej pewne poczucie pozostawienia rzeczy swojemu biegowi, nie
ingerowania, wtrącania się w pewien naturalny ład. Zajrzałem do szopy która
była przybudowana obok domu – w szopie była naturalna toaleta z szambem oraz
składzik na węgiel, drewno etc. Szambo w toalecie było pełne – pomyślałem sobie
:“no tak, babci nie ma i nie miał się kto tym zająć.“ Rozejrzałem się się dalej
po szopie i zobaczyłem spory stosik węgla tak około tony, a obok tyleż samo soli
kamiennej w wielkich (jak kurze jaja) różowych kryształach. Zastanawiałem się
po co babci taki zapas soli w takich wielkich kryształach wyglądających jak kwarc
różowy. Później jeszcze spotkałem moich rodziców w jakimś magazynku. Najpierw
ojciec prezentował mi wielką beczę z benzyną/olejem opałowym, zapytałem się czy
to do ogrzewania, a on razem z moją matka zaczeli zaprzeczać, że to tylko od
czasu do czasu aby przepalić i było trochę prądu, jakoś tak dziwnie chaotycznie
tłumaczyli jakby chcieli coś ukryć. Stwierdziłęm w myślach, że ta beczka to
raczej za dużo na takie doraźne „włączanie prądu“, dodatkowo w magazynku
zauważyłem kilka takich wielkich beczek, jak się spodziewałem z podobną
zawartością. Następnie matka prowadziła mnie do domu, ja stałem na podwóżu i
dziwiłem się, że wyrosły tu bananowce i jakieś figowce, jak one przeżyły zimę. Matka
coś mi wytłumaczyła jak to byłoby oczywiste, ale ja nie mogłem się nadziwić.
Szliśmy dalej, minąłem drzewo z dziwnie zaminiętymi gałęziami w koronie, jak
jakiś warkocz na głowie dziewczyny, matka mi odpowiedziała jak nazywa się to
drzewo, tonem podobnym jak z bananowcami – przypominającym mi oczywistość którą
powinienem wiedzieć. Znalazłem się na podwórku obok szopy i wejścia do domu,
ale nie wszedłem...
Dalej już chyba zacząłem wychodzić ze snu. Wrócę tylko do
momentu w którym uświadamiałem sobie, że jestem we śnie.
Miałem dziwne testy, łapałem się za boki i pasek i u
mówiłem, że jestem we śnie – i co z tego J, głęboko oddychałem i tu niespodzianka! Pojawiała się
moją jawna świadomość, zacząłem słyszeć swoje chrapanie, senny oddech, ale to
powodowało, że się prawie budziłem i byłem w płytkiej fazie sennej. Ciekawe to
było, jestem zadowolony, że powoli pojawia mi się przebłysk świadomości poza
sennej w moim śnie, lecz to wciąż tylko przebłysk i raczej sugestia, że jest coś
poza snem niż pełna świadomość snu i jawy.
No comments:
Post a Comment